wszystko o podróżowaniu z psem

DOKĄD ŁAPY PONIOSĄ...

czyli wszystko o bieganiu z psem

Frankie-pies, który poleciał do Indii

Niezwykła historia psa i jego właścicieli.

Pies w lesie

O tym, jak bezpiecznie i zgodnie z prawem organizować psie wyprawy do lasu i dlaczego nawet łagodny kanapowiec może rozszarpać sarnę, rozmawiamy z Anną Malinowską, rzeczniczką Lasów Państwowych.

sobota, 3 stycznia 2015

Strachy na lachy - czyli jak nauczyć psa podróżowania



Gdybym przejęła się lękami Flicki, dziś zapewne w ogóle nie podróżowałybyśmy pociągami, autobusami i jak ognia unikałybyśmy miejsc, gdzie są schody ruchome. Psie strachy można i moim zdaniem trzeba przełamywać. Dla komfortu własnego i dla komfortu psa.

Ostatnio uświadomiłam sobie, że bardzo często słyszę od ludzi zdania w stylu: "Ale masz fajnie, że Flicka jest taka spokojna. Z moim psem nie da się podróżować, bo... (w miejsce kropek można wstawić milion powodów związanych z psim strachem: boi się pociągów, hałasu, tłumu, nie lubi autobusów itp). Ja wtedy pytam: "A jak często podróżowaliście?". I wówczas okazuje się, że zwykle... tylko raz. Ten jeden raz okazał się porażką, więc więcej prób nie było.

Dlatego napiszę o naszych porażkach przy pierwszych próbach podróżowania. Bo to nie jest tak, że Flicka urodziła się z "genem" podróżowania, tylko pewne rzeczy po prostu z nią wypracowałam.

1. Flicka bała się wsiadania do autobusów. Nie wiadomo dlaczego. W autobusie było wszystko dobrze, ale sam moment, kiedy autobus podjeżdżał na przystanek i trzeba było wsiąść, powodował psią panikę - cofanie się, próbę ucieczki, szamotanie na smyczy.

2. Jeszcze większą panikę wywoływały w niej ruchome schody. Już sam ich dźwięk powodował, że próbowała za wszelką cenę uciekać w przeciwnym kierunku, zapierała się, mówiąc kolokwialnie - ostawiała mi naprawdę niezły cyrk.

3. Wsiadanie i wysiadanie z pociągu, kiedy wejście jest wysoko nad peronem (zwykle pociągi z metalowymi schodkami). Dwa razy było naprawdę niebezpiecznie. Pierwszy raz, kiedy Flicka na dworcu Warszawa Centralna przy wysiadaniu tak spanikowała, że wydostała się z szelek i pobiegła w głąb pociągu - na szczęście wróciła zaraz i w końcu jakoś wysiadłyśmy, chociaż byłam już gotowa pakować bagaże z powrotem do pociągu i wysiąść na Wschodniej.  Drugi raz w Szczecinie Dąbiu, kiedy widząc, że będziemy wysiadać i że nie ma innej opcji, po prostu wyskoczyła jednym susem z pociągu przede mną, a ja puściłam smycz. Na szczęście na dole stał mój tata, który szybko ją przechwycił, ale serce miałam wtedy w gardle. Raz była też sytuacja nieco zabawna - Flicka nie chcąc wsiąść do pociągu (chyba gdzieś na Śląsku wtedy byłyśmy), bo drzwi wysoko, a przerwa między pociągiem a peronem duża, usilnie właziła... pod pociąg. Na szczęście był podstawiony, więc miałam chwilę, żeby jakoś ją przekonać do skoku w górę.


I TERAZ NAJWAŻNIEJSZE: nie odpuściłam jej. Za każdym razem, kiedy pojawiał się problem, robiłam wszystko, żeby zniknął. Po kolei było to tak:

1. Z autobusami poszło chyba najprościej. Na spacerach starałam się chodzić od czasu do czasu w pobliżu przystanków - żeby podjeżdżający autobus przestał robić na psie jakiekolwiek wrażenie. Żeby stał się normalnym elementem krajobrazu, nieszkodliwym, zwykłym. Oczywiście starałam się też dużo jeździć. "Normalność" nie przyszła od razu, ale przez to, że pies niejako nie miał wyjścia - kolejne próby wsiadania do autobusu robiły już na nim coraz mniejsze wrażenie.

2. Ruchome schody były wyzwaniem. Mogłam odpuścić. Omijać ruchome schody. Korzystać ze zwykłych, albo z wind. Ale uznałam, że to bez sensu. Że lepiej pomóc psu uporać się ze strachem. Wystarczył tak naprawdę jeden dzień. Pojechałam z Flicką na stację metra Politechnika. Tam są ruchome schody w górę i obok: zwykłe. Wyposażona w cały arsenał najlepszych smaczków, najpierw oswoiłam ją trochę z samym dźwiękiem i bliskością schodów. Łaziłyśmy w dół i w górę zwykłymi, Flicka dostawała mnóstwo nagród. Potem przyszedł czas na jazdę ruchomymi. 3-4 pierwsze razy wyglądały tak, że bardzo zdecydowanym krokiem (właściwie to niemal biegiem), na krótkiej smyczy, prosto ze zwykłych schodów, wchodziłam z psem na te ruchome. Natychmiast dostawała mnóstwo smaczków i pochwał. Fakt, ludzie dziwnie na mnie patrzyli, jak tak kursuję w górę i w dół, ale to naprawdę zdało egzamin. W kolejnych tygodniach starałam się bywać w miejscach gdzie są schody ruchome, żeby jej jak najbardziej spowszedniały i dziś bez problemu śmigamy sobie takimi schodami. Raz tylko potem zdarzyła się zabawna sytuacja, kiedy na dworcu centralnym schody na peron były zepsute. Flicka na nich stanęła i... nie chciała iść. Bo przecież po ruchomych się nie chodzi :)

3. Najgorsze były pociągi. Ludzie na peronie i ich "mądrości", w jaki sposób przekonać psa, do tego żeby wsiąść. Moment wysiadania i mój ogromny stres, jak to się tym razem skończy - tym bardziej, że oprócz psa, mam jeszcze bagaże. Jednak po akcji z wypięciem się z szelek, wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić, bo inaczej dojdzie do jakiegoś nieszczęścia.
Zrobiłam to tak - podczas odwiedzin u moich rodziców w podszczecińskim Gryfinie poszłam z Flicką na tamtejszy dworzec. Pociągi, które kursują na trasie Szczecin-Gryfino-Szczecin zwykle bardzo długi stoją na peronie (kilkadziesiąt minut lub dłużej). Peron nisko, drzwi pociągu wysoko, metalowe schody - czyli wszystko, co najgorsze. Idealne miejsce do ćwiczeń :) Poszłam z Flicką na peron i po prostu: ćwiczyłyśmy wsiadanie i wysiadanie. Wysiadanie takie, że najpierw ja - i dopiero jak ja wyjdę, może wyskoczyć pies. Wsiadamy odwrotnie - najpierw wskakuje Flicka, potem wsiadam ja.
To naprawdę przyniosło efekt. Owszem, wsiadanie i wysiadanie nie jest nadal naszym ulubionym momentem podróży (nawet jak jestem bez psa, to wysiadanie na niektórych stacjach to niemal cyrkowy wyczyn), ale mamy na to swój opracowany schemat i po prostu się go trzymamy.



CZY TO WSZYSTKO?

Nie. Mamy jeszcze jeden strach. Jeszcze nie opanowany. Flicka bardzo nie lubi tych jeżdżących, czyszczących podłogi maszyn. Pojawiają się czasem na dworcach kolejowych, w dużych sklepach. Oswojenie z nimi to jeden z punktów na naszej liście rzeczy do zrobienia.

zdjęcia: dogografia.eu (1,3), Zapsieni w Sieci (2)

>>>ZOBACZ TAKŻE:
Pies w pociągu - jakie są przepisy i ile to kosztuje.
Jak przygotować psa do podróży pociągiem.








piątek, 12 grudnia 2014

Jak Flicka znalazła swoich ludzi



Poranek 12 grudnia 2010 roku. Jeden z zakopiańskich hoteli. Dzień wcześniej w Zakopanem zbierałam materiał do tekstu. Wstałam, zjadłam śniadanie, spakowałam się i ruszyłam na pociąg. Nic nie zapowiadało, że do pociągu WSIĄDĘ Z PSEM.

Zaśnieżone Zakopane dopiero budziło się do życia. Szłam sobie dziarskim krokiem w kierunku dworca i nagle zobaczyłam pana z huskym za pazuchą. No sami wiecie: słodki, puchaty szczeniorek, kolorowe oczka... Uśmiechnęłam się, zwolniłam, pan natychmiast wyczuł podatny grunt. - Pani weźmie. Tylko 300 zł.

Pomijając fakt, że nie miałam 300 zł, a jeszcze musiałam kupić bilet do domu, w głowie ruszyła gonitwa myśli. W końcu przecież niedawno Michał, mnie zadeklarowaną kociarę, namówił, żebyśmy wzięli psa. I w sumie to co z tego, że to ja najbardziej wymądrzałam się, że to musi być przemyślana decyzja, że DOPIERO PO ŚWIĘTACH pojedziemy do schroniska na Paluchu, i NA SPOKOJNIE wybierzemy psa.
- Muzę zadzwonić do domu i zapytać - rzuciłam panu z pieskiem za pazuchą. Wybierając numer, byłam przekonana, że Michał rzuci coś w stylu: "nie tak się umawialiśmy, weźmiemy ze schroniska, po świętach", itepe, itede...
Tymczasem...
- No to ja nie wiem... Ty widzisz tego psa, to ty musisz podjąć decyzję. A koty lubi?
(powtarzam pytanie o koty panu z pieskiem: - Taaaak! Oczywiście! Koty uwielbia! - zapewnia bardzo gorliwie).
- Pan mówi, że lubi.
- No to jak uważasz. Jak fajny to może weź... Ja nie wiem.
Kolejna gonitwa myśli w głowie. Tym razem przebijają się gdzieś również głosy rozsądku: że chyba jednak to nie jest najlepszy pomysł kupować psa od nieznajomego na ulicy. I już właściwie zrezygnowałam, ale poprosiłam jeszcze pana, żeby wyjął psa zza pazuchy i pokazał "w całości".

Selfie z psem? Wyższa szkoła jazdy.
Pan zrzucił z ramienia sportową torbę, wyjął pieska, ale to nie on mnie zainteresował a...torba. Zaczęła się ruszać! Nagle maleńki nosek zaczął rozsuwać zamek i pojawił się drugi psiak. Jak się okazało sunia. Zaczęła lizać mnie po rękach.
- Dlaczego trzyma ją pan w torbie?!
- A jak mam niby trzymać, żeby nie uciekła? (psinka skakała wokół mnie, tuliła się i lizała)
- To ja ją biorę. Ale mam tylko 150 zł.
- Sukę mogę za 150 oddać.

Dałam panu pieniądze, pan dał mi psa.
- A jakaś smycz? Obroża? Kartonik?
- Nic nie mam - rzucił pan i zostawił mnie ze szczeniakiem na rękach.

No nic. Schowałam psa za pazuchę i ruszyłam w kierunku dworca. Słodka psinka z każdym krokiem robiła się coraz cięższa, torba z rzeczami zsuwała mi się z ramienia. Przechodnie piszczeli z zachwytu. W pewnym momencie zdesperowana zapytałam pana, który mnie akurat mijał, czy może mi pomóc i ponieść torbę.

Pan odprowadził mnie na dworzec, poczekał aż kupię bilet i wsadził do pociągu. I nim pociąg odjechał - przyniósł smycz i obróżkę!!! Niesamowite po prostu. Jeśli tu kiedykolwiek trafi - dziękuję po stokroć za ten gest!

Jakby się udało... :)
I tym sposobem Flicka w pierwszej godzinie bycia ze mną rozpoczęła swoją pierwszą podróż pociągiem. Bez książeczki, bez niczego. Zsikała się dwa razy, a poza tym większość podróży przespała wzbudzając ogólny zachwyt wszystkich - i pasażerów i konduktorów.

Kiedy przywiozłam Flickę do domu wreszcie mogłam usiąść na spokojnie i wpisać w google: husky. Przeczytałam charakterystykę rasy i rozryczałam się. - Co ja najlepszego zrobiłam?!
Później zaczęłam czytać o handlu psami, pseudohodowlach... Mądry Polak "po szkodzie".

Na warszawskim podwórku.

Dziś mijają dokładnie cztery lata odkąd Flicka jest z nami. Cztery lata, które wywróciły do góry nogami wszystko. To niby Michał chciał psa, ale to ja zupełnie dla tego psa straciłam głowę :)

Od początku Flicka chodziła ze mną wszędzie.
Tu - podczas zebrania w Służewskim Domu Kultury.
Dziękuję Ci piesku, że jesteś z nami. Choć kupienie Ciebie od ulicznego handlarza, choć spontaniczne wzięcie psa tak wymagającej rasy to szczyt głupoty i modelowy przykład tego, jak psa nie powinno się wybierać - to jednocześnie jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Flicka, jesteś najwspanialszym psem świata!



wtorek, 9 grudnia 2014

PREZENT DLA PSIARZA: Domowe szaleństwo

Tak zwane prezenty "dla domu". Osobiście uwielbiam! Drodzy Mikołajowie, dziś druga odsłona cyklu "Prezenty dla psiarza".




Oczywiście mam na myśli psi wzorek, jaki można na nich zrobić. Wałki to wytłaczania to genialny prezent dla kogoś, kto lubi piec. Wałek od Mood for Wood, cena: 115 zł.




W domu psiarza są wszędzie. Teraz będzie mógł z czystym sumieniem powiedzieć, że przecież to specjalnie!
Naklejki ścienne od Dekornika, cena: 70 zł




Kiedy pies ma focha, zawsze można przytulić się do poduszki. Oczywiście w kształcie psa. Poduszka od Seepoint (dostępne różne wzory), cena: 50 zł




Do kogo należy ten dom? Cóż, prawda jest aż nadto oczywista. Ludzie tu tylko płacą rachunki.
Plakat od Katesyska, cena: 115 zł 




Wystarczy spojrzeć przez wizjer i wszystko jasne. Psi wizjer. Wizjer od Aveleva, cena: 88 zł.

Aby wejść na strony sklepów - wystarczy kliknąć w nazwę poszczególnych prezentów.

>>>ZOBACZ TAKŻE: 

środa, 3 grudnia 2014

Zaproś psa, zaproś człowieka


3 grudnia to Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych. Dla wielu z nich pies asystujący to szansa na samodzielne funkcjonowanie. I choć polskie prawo jasno mówi, że pies asystujący może wejść do każdego sklepu, każdej restauracji, na pokład samolotu, do teatru i do wszystkich innych publicznie dostępnych miejsc - w praktyce bywa różnie.

Fundacja TUS, która tworzy Niepelnosprawnik.pl i która jest autorem akcji "Zaproś psa, zaproś człowieka" przyznaje, że kiedy audytuje miejsca publiczne, to w co dziesiątym na pytanie, czy jest możliwość wejścia z psem asystującym, słyszy odpowiedź: "nie ma takiej możliwości".

Jak to możliwe, skoro od kilku lat w Polsce obowiązują przepisy gwarantujące  osobom niepełnosprawnym wstęp z psem asystujących do obiektów użyteczności publicznej? Ustawa  o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych wymienia kilkadziesiąt kategorii obiektów, do których można wejść z takim czworonogiem. W tym katalogu są takie oczywiste miejsca jak administracja publiczna czy poczta. Ale też wymienia się placówki kulturalne, służbę zdrowia czy parki narodowe. Z psem można też polecieć samolotem i popłynąć statkiem. Niestety ciągle jeszcze sporo jest do zrobienia, jeśli chodzi o ludzką mentalność.

W powszechnej świadomości pies asystent często kojarzy się jedynie z osobą niewidomą. Taki pies jednak jest nieocenionym towarzyszem także dla osoby poruszającej się na wózku - potrafi podać smycz, otworzyć szufladę czy przynieść klucze od mieszkania. Są psy potrafiące podnieść z podłogi drobne pieniądze czy upuszczoną kartę kredytową. Pies asystujący potrafi także przyciągnąć wózek, jeśli ten odjedzie na przykład od drzwi samochodu.

Psy asystujące łatwo rozpoznać. Noszą wyraźnie oznaczoną uprząż z napisem, najczęście: "nie głaszcz mnie jestem w pracy"

- Chcielibyśmy przy okazji Międzynarodowego Dnia Osób Niepełnosprawnych, przypomnieć, że pies asystujący jest sposobem na niezależność dla osób z niepełnosprawnościami. Pamiętaj - gdy zaprosisz psa, zaprosisz i człowieka - mówią organizatorzy akcji z Fundacji TUS.

>>>ZOBACZ TAKŻE:
Pies w restauracji - co na to sanepid?
Pies w publicznej toalecie



wtorek, 2 grudnia 2014

PROJEKT PREZENT



Maniek i Nóżkin. Pies i kot. To do nich wyślę świąteczną paczkę. A właściwie do ich opiekunki, Magdy Łazarskiej. To przede wszystkim jej chcę pomóc. I jeśli Ty, drogi Czytelniku, zechcesz dorzucić coś od siebie do prezentu, będę ogromnie wdzięczna.

PROJEKT PREZENT urodził się w głowach psich blogerów. To taka zwierzolubna odmiana Szlachetnej Paczki. Każdy z nas wybrał psa, któremu chce pomóc i do niego wyśle paczkę z prezentami.



Wybrany psiak miał w jakiś sposób pasować do profilu bloga. Czy Maniek pasuje? To tak naprawdę nie jest istotne. Wybrałam Mańka ze względu na Magdę. Dziewczynę z Wrocławia, którą być może niektórzy z Was znają z zawodów dogtrekkingowych, na których bywa z niepełnosprawną Kraksą i chihuahuą Żubrem. 
Magda to jedna z tych osób, które pomagają zwierzakom bez względu na wszystko. Często wbrew zdrowemu rozsądkowi - bierze te psy i koty, które inni po prostu spisaliby na straty. Dlatego chcę zrobić paczkę psiakowi, którym tymczasowo się opiekuje. I tym samym choć trochę odciążyć Magdę, która obecnie znalazła się w niezwykle trudnej sytuacji finansowej.


Maniuś to niewielki psiak o smutnej przeszłości. Był maltretowany przez właściciela, a następnie został pogryziony w schronisku. Teraz jest bezpieczny w domu tymczasowym u Magdy czekając na swojego człowieka. 
Maniek pięknie chodzi bez smyczy, spokojnie podróżuje samochodem, bez problemu dogaduje się z psami i kotami. 

Co Maniek chciałby od Mikołaja? Na pewno karmę - uwielbia mokrą, więc ucieszy się z dobrych puszek albo saszetek. Kocha gryzaki i zabawki, które może sobie skubać. 

Z Magdowych zwierzaków urzekł mnie jeszcze Nóżkin. Popsuty kotek - jak mówi o nim Magda. Kot, który ma wadę tylnych łapek. Największym problemem Nóżkina jest to, że nie załatwia się samodzielnie - to nie pomaga mu w znalezieniu domu. Dlatego jeśli ktoś z Was ma ochotę dorzucić coś kociego do paczki - byłoby wspaniale (mam nadzieję, że wielu z Was, podobnie jak my,  ma w domu nie tylko psiaka, ale też kota - my mamy dwa;))



Nóżkinowi bardzo by sie przydał transporterek. Potrzebny jest również żwirek.

Ale tak, jak już wspomniałam, to nie jedyne zwierzęta, które Magda ma pod opieką. W tej chwili ma chociażby Kirę, psinkę staruszkę, która musi jeść specjalną karmę - można ją kupić TU. Potrzebny jest też Royal Canin Rinal dla psów. 

Wszystkim zwierzakom przydadzą się również krople i obróżki przeciwpchelne.

JEŚLI KTOKOLWIEK Z WAS MA OCHOTĘ DORZUCIĆ COŚ DO PACZKI DLA MAŃKA I NÓŻKINA - piszcie: katarzynahenryka@gmail.com

DARY ZBIERAM DO 15 GRUDNIA

POMOŻECIE?

BARDZO PROSIMY :)




A jeśli, Drogi Czytelniku, również jesteś psim blogerem, możesz także wybrać "swojego" psa i dołączyć do akcji.

Oto zasady:
1. Wybieramy bezdomnego psiaka przebywającego pod opieką Fundacji/hoteliku/domu tymczasowego (chcemy mieć pewność, że paczka dotrze bezpośrednio do psiaka).
2. Bloger wybiera futro, które najbardziej oddaje tematykę bloga.
3. Zbiórka jest dobrowolna. Bloger nie czerpie z tego tytułu żadnych korzyści materialnych.
4. Termin zbiórki darów: do 15.12.2014.
Prezent wysyłamy do opiekuna psa na własny koszt w ciągu 3 dni od skompletowania (blogerze, zrób, proszę, zdjęcie ofiarowanych darów i umieść je na fanpejdżu bądź swojej stronie).
5. Zbieramy (nowe bądź w bardzo dobrym stanie): karmę, miski, zabawki, legowiska, preparaty odrobaczające, obroże/szelki (koniecznie dowiedz się, jaki rozmiar nosi psiak!), przysmaki, smycze.
Ważne: jeśli i Ty, Drogi Czytelniku, chcesz dołączyć do akcji i ofiarować jakiś prezent - uprzedź, proszę, blogera, jaki przedmiot chciałbyś sprezentować.
6. Podarunki od Czytelników przesyłane są pocztą/kurierem/paczkomatem na koszt nadawcy(Czytelnika). Na terenie swojego miasta bloger może prezenty odebrać osobiście.
7. Opiekun obdarowanego psa przesyła zdjęcie paczki i czworonoga na adres mailowy blogera.



poniedziałek, 1 grudnia 2014

PREZENTY DLA PSIARZA: Drobiazg, a cieszy!


Grudzień to czas prezentów. Co kupić psiarzowi? Specjalnie dla Was, a raczej dla Waszych Mikołajów, powstał cykl "Prezenty dla psiarza". Dziś część pierwsza: prezenty do 50 zł.



Otwierasz konserwę, a psie kłaki już tam są. To po prostu standard w życiu psiarza. Kawa z psimi kłakami? Bez niej nie sposób dobrze rozpocząć dnia. Kubek od Pik-Pik, cena: 26 zł.



Dla wielbicielek psów i pierścionków. Ceramiczny psiak przechowa skarby na nosie i ogonie. Rzeźba od Ceramy, cena: 50 zł.



Są rzeczy ważne i najważniejsze. Nim rozsiądziesz się wygodnie na kanapie i otworzysz piwo - otwieracz bezlitośnie przypomni: najpierw psi spacer! Otwieracz od Poziomkarni, cena: 18 zł.



Jak szaleć to szaleć. Manicure psiary musi być psi. Przydadzą się do tego naklejki na paznokcie - dostępne aż w 35 kolorach. Naklejki od Psia Krew!, cena: 8 zł.




Coś dla psiarzy zaczytanych. Bo kiedy trzeba odłożyć książkę, żeby zająć się psem, zakładka jest po prostu niezbędna. Zakładka od Pracowni Miedzi, cena. 36 zł.



Dla psiarza-gadżeciarza. Fajna, zabawna i prosta grafika. Taka naklejka sprawi, że wypasiony laptop będzie jeszcze bardziej wyP(a)SIony. Naklejka od Whatewa, cena: 15 zł.

7. MYDŁO Z PSIĄ ŁAPĄ



Rzucanie piłką, spacery po błotnistych łąkach - nie tylko pies wymaga mycia po takich wyprawach. Dlatego psiarzowi przyda się dobre mydło glicerynowe - ręcznie robione, z psim motywem, w wielu kolorach do wyboru. Robione na zamówienie mydełko z psią łapką od Mydło i Spółka, cena: 20 zł.

Aby wejść na strony sklepów - wystarczy kliknąć w nazwę poszczególnych prezentów.

piątek, 28 listopada 2014

Czy husky może mieszkać w bloku?


Stereotypy, stereotypy... Dziś będzie o nich. Amstaff to pies dla dresiarza, border rodzi się z zaprogramowanym w mózgu zestawem sztuczek, bulterier to morderca, a labrador miłość do dzieci ma w genach. A husky?

Husky powinien mieszkać na Alasce. Ewentualnie na Syberii (w końcu jest syberyjski). Powienien spać na śniegu. Biegać 10 km dziennie (absolutne minimum). Mieć oczy niebieskie. Ewentualnie dwa różne. Taki z brązowymi to podróba. Husky w bloku jest nieszczęśliwy. Nieszczęśliwy jest też latem. W ogóle Polska to nie kraj dla takiego psa. 

To wszystko rzeczy, które odkąd mam Flickę, słyszę od innych. Czasem ktoś, kto chce mieć haszczaka pisze do mnie i pyta: czy husky może mieszkać w bloku?

Otóż może. Husky to pies, który doskonale potrafi przystosować się do warunków w jakich przyszło mu bytować i wycisnąć dla siebie, wszystko co najlepsze. Husky "blokowy" uwielbia wylegiwać się w łóżku. Najlepiej w pościeli, najlepiej na poduszcze, najlepiej rozłożony w poprzek, tak żeby przypadkiem jakiś człowiek nie przeszkodził w tej sielance (jeśli człowiek próbuje, husky uparcie udaje, że śpi snem kamiennym i że właściwie to przyrósł do łóżka).



Blok dla haszczaka to doskonała opcja. Wiecie dlaczego? Bo północniaki nie znoszą nudy. "Blokowy" opiekun huskiego musi się więc trochę nagimnastykować. Wymyślić fajny spacer. Zabrać psa na trening. Zaskoczyć czymś nowym. 

A co z upalnym latem? Powiem tak. Czy znacie psy, które świetnie czują się w temperaturze ponad 30 stopni? Bo ja nie. Męczymy się wtedy wszyscy. I ludzie (poza tymi dziwakami, którzy kochają tropiki - zupełnie tego nie rozumiem;)), i psy. Rasa nie ma znaczenia. Haszczkowe spacery odbywają się wówczas wczesnym rankiem i wieczorami. Jeśli upał naprawdę doskwiera, husky gotów jest zrezygnować z miękkiego łóżka, na rzecz twardej, ale zimnej podłogi. Ja też. 

Tymczasem właściciele północniaków nie raz słyszą przepełnione litością komentarze:
- O, biedny piesek, na Alaskę by pewnie chciał...
Znajoma powiedziała mi, że na taki tekst ma jedną odpowiedź:
- Tak, tak. Właśnie idziemy.



Na szczęście jest coraz zimniej. Na spacerach skuleni z zimna ludzie zazdroszczą psu: - O, ty sie pewnie cieszysz z takiej pogody.
Pewnie, że się cieszy. Ja też. Poproszę tylko jeszcze o metr śniegu w Szczecinie. Niech leży do marca. Przez te parę miesięcy Flicka będzie typowym, najprawdziwszym haszczakiem. Muszę tylko cieplejszą kołdrę wyciągnąć.